|
NOWY LAYOUT  Najstarsze czasopismo teatralne w Polsce w nowym kształcie.
Nowe barwy:
Chcemy prezentować teatr w sposób bardziej atrakcyjny, żywszy,
nowocześniejszy – 40 stron w kolorze i zmieniona szata graficzna.
Nowy układ:
Chcemy pokazywać teatr w sposób bardziej uporządkowany – pojawią się nowe stałe działy: Wydarzenia, Ludzie, Przestrzenie teatru, Po premierze, Czytelnia.
Nowe perspektywy:
Chcemy uchwycić wszystkie wymiary teatru: od plotki w bufecie, przez
codzienny repertuar scen małych i dużych, twórczość poszczególnych artystów,
zarządzanie, po istotę sztuki scenicznej.
Nowe horyzonty:
Chcemy dokładniej śledzić dokonania artystów zagranicznych, zwłaszcza z
naszej części Europy.
Nowi autorzy:
Zaprosiliśmy na łamy nowych felietonistów - wybitną pisarkę Zytę Rudzką i świetnego
eseistę Krzysztofa Rutkowskiego.
Nowa komunikacja:
Chcemy mówić do tych, którzy wiedzą mnóstwo o teatrze i do tych, którzy
wiedzą niewiele.
Szukaj TEATRU w Empikach i dobrych księgarniach.
Chcesz wiedzieć więcej o zasadach prenumeraty – napisz na adres: teatr@teatr-pismo.pl
|
|
Marek Troszyński
Jest rok 1842. Słowacki pracuje nad dalszymi pieśniami „Beniowskiego”, Mickiewicz wykłada literatury słowiańskie w Collège de France. Przed rokiem uznał Towiańskiego za swojego mistrza. Dwunasta rocznica wybuchu powstania listopadowego oznacza jedenasty rok tułaczki na obczyźnie. Nadzieje
wygnańców słabną – tyranie trzymają się mocno.
Pozwolenie osiedlenia się w Paryżu było niedostępnym dla przeciętnego emigranta wyróżnieniem. Możliwości oferowane przez wielkie miasto kusiły – wielu, najczęściej bezskutecznie, ubiegało się o pozwolenie na pobyt w tej metropolii. Dla stłoczonych w prowincjonalnych dèpôts (zakładach) żołnierzy), Paryż to większe możliwości zarobkowe, anonimowość tłumu i poczucie bycia w centrum wydarzeń.
Stolica i jej okolice były zarezerwowane dla materialnie niezależnych. Ale i ci jednak widzieli, jak przy kawiarnianych stolikach, przy winie i kartach, z każdym dniem ta nienasycona bestia, miasto, pożera ich fundusze. Najlepiej więc, póki jeszcze czas, zejść jej z oczu. Samemu jednak usuwać się na odludzie markotno jakoś i nieswojo. Toteż mieszkająca w Wersalu piątka przyjaciół podejmuje wspólnie decyzję, by „schyłek młodości” spędzić na wsi. Pomysłodawcą jest Aleksander Mniewski; na jego propozycję przystają: bracia Laskowscy, oraz Napoleon Poniński i jego brat, Stanisław – pomysłodawca i autor listownej kroniki tej Kawalerskiej Rzeczpospolitej na Wygnaniu.
Pięciu muszkieterów na miejsce pobytu wybiera małe miasteczko – Paimpol. Znajduje się ono na wybrzeżu Bretanii od strony Anglii, w pół drogi między miastem Brest a Saint Malo. Jest wspaniała natura – piękne tereny łowieckie – a przede wszystkim morze u zachodniego wybrzeża zatoki. W miasteczku i w okolicy są już inni osiedleńcy z Polski, jest zatem gdzie bywać, by nie zginąć w zaduchu własnych tylko spraw. Życie codzienne grupki „lezemigrantów” opisane jest w listach jednego z dwóch współtworzących tę republikę na wygnaniu Stasiów – Ponińskiego. Jego talent i swada znajdują całkowite ujście dopiero wtedy, gdy spokój powszedniego bytowania piątki bohaterów zostaje zburzony…
Stanisław Poniński – zapoznany talent! Jego listy z bretońskiego wybrzeża pisane tchną żywą polszczyzną, zabarwioną szlachecką gawędą, z meandrami myśli, narracyjnymi zakolami i dygresjami. Polszczyzną barwną i bogatą, ale jakże – z punktu widzenia dzisiejszych cenzorów politycznej poprawności – niepoprawną, bo nieokastrowaną, bo w sposób przyrodzony niejako dla tamtej kultury nasyconą męskim szowinizmem. Przy tym świadomą swej wirtuozerii, wygrywającą wszelkie niuanse i dwuznaczności, pełną humoru… Ale przede wszystkim – nie podrabianą – autentyczną, prawdziwą.
W Paryżu zostaje Florian. Ten wierny przyjaciel i adresat listów Ponińskiego dla podejmujących wyrzeczenie życia na prowincji jest ostoją, służy pomocą i logistycznym wsparciem. Nuda jak to na prowincji gęsta, aż krajać ją nożem. Młodość z każdym dniem ucieka coraz dalej… A może
by tak – zapolować? Ba, kiedy nie ma porte d’arme – pozwolenia na broń. Ale od czego kochany Florian. W Paryżu łatwiej przez podstawionego ziomka zdobyć i pozwolenie na broń, i broń samą. Do bretońskiego Paimpol wędrują więc dokumenty i abonowane polskie czasopisma emigracyjne, broń i amunicja.
Republika kawalerów prosperuje zgodnie. Do czasu. Żadne bowiem gospodarstwo bez gospodyni obyć się nie może. Ktoś musi dbać o przyodziewek, prowadzić kuchnię… Czy znajdzie się jakaś „uczciwa” kobieta, która zechce oddać tę przysługę piątce cudzoziemców, w dodatku o żołnierskim rodowodzie? Czy będzie nią Hiacynta? Ale – nie uprzedzajmy faktów… Oddajmy głos Ponińskiemu, który opisując w listach do przyjaciela skandal burzący spokój prowincjonalnego bytowania, stworzył brawurowy i pełnokrwisty monolog. I choć mamy tu do czynienia z listami, uderza absolutny słuch sceniczny autora, maestria w posłużeniu się przytoczeniem, techniką retardacji i suspensu, zwrotem do czytelnika-słuchacza, falowanie nastrojów…Posłuchajmy zatem… gdy nic lepszego nie mamy do roboty…
Marek Troszyński – wydawca „Raptularza” Słowackiego; kierownik Ośrodka Edycji i Dokumentacji Dzieł Juliusza Słowackiego, pracuje w Instytucie Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk.
|
|