3/2019
Obrazek ilustrujący tekst Stereo

Stereo

„Dostałem niedawno dość smutny list od profesora, w którym wspomina, jak traktowano jego sztukę” – pisze Bolesław Błaszczyk w tekście towarzyszącym publikacji Monodramu. Spoglądając dziś na wspomniane wydawnictwo oraz na książkę Artura Grabowskiego Prawdziwy Dramat Teatru. O metateatrze i metadramacie Bogusława Schaeffera, nie ma wątpliwości, że obcujemy z twórcą docenionym – co więcej – aktualnym i bez wątpienia ważnym, bo inspirującym.

 

 

Niniejszy tekst dotyczy obydwu publikacji, choć wydają się zaskakująco od siebie odległe. Można zaryzykować twierdzenie, że przedstawiają dwóch innych Schaefferów. Obydwaj stanowią dla odbiorcy wyzwanie. Różnica polega przede wszystkim na tym, że z jednej strony mamy do czynienia z przykładem twórczości kompozytora, a z drugiej z refleksją nad jego spuścizną dramatopisarską i teatralną sensu stricto. I choć jest ona nierozerwalnie złączona z praktyką muzyczną, to naukowe dociekania Grabowskiego niekoniecznie przydają się w analizie wspomnianego dzieła, utrzymanego w bardziej konwencjonalnym wymiarze teatralnym, wynikającym z faktu, że Monodram powstał w następstwie współpracy scenicznej z Ireną Jun i Józefem Szajną, czego efektem była Sonata księżycowa. Niedostatki metadramatyczne nie są żadnym zarzutem, bowiem Monodram to utwór wybitny. To także pozycja obowiązkowa dla każdego zainteresowanego słuchowiskiem, czy też „teatrem wyobraźni”, choć pewnie powinienem napisać – idąc za wskazówką samego kompozytora – „operą radiową”. Etykietki, choć przydatne, sprowadzają na manowce – wartościują kategorie teatralności i muzyczności, tymczasem siła Monodramu tkwi między innymi w ich mistrzowskim splocie, nie warto ich więc rozdzielać. Spotkanie z tym utworem jest oszałamiające – łatwo się zachłysnąć głębokim dramatyzmem i potężniejącą grozą muzyki rozpisanej na kwartet smyczkowy, perkusję, fortepian preparowany i „przedmioty dźwiękowe” oraz lirycznością i niepokojem, którymi Irena Jun podszyła graną przez siebie postać. Wyrazista obecność aktorskiej kreacji nie zmienia faktu, że kobiecy głos jest integralnym elementem całej kompozycji i równie dobrze można traktować go jako jeszcze jeden instrument. Monodram jest dowodem na żywotność i aktualność twórczości Schaeffera, a jego pierwsze (pół wieku po powstaniu utworu) wydanie jawi się nie jako spełniony obowiązek archiwistów, ale jako sensacja. Materiał ukazał się nakładem Requiem Records i Narodowego Centrum Kultury. Wydawnictwo zamknięto w atrakcyjnym boksie i wzbogacono o nagrania innych „teatralnych ilustracji muzycznych”: Szkarłatnego prochu, Troilusa i Kresydy, a także nieemitowane wcześniej warianty głównej kompozycji, Według Monodramu i Monodram-Prolog. Wszystko to opatrzono dwuczęściowym bookletem, w którym znajdziemy najpotrzebniejsze informacje dotyczące historii utworu i jego realizacji, twórców, a także kopię partytury.

W Prawdziwym Dramacie Teatru… Grabowski analizuje utwory, które spełniają kryterium metateatralności. Autor nie zajmuje się więc Monodramem, ale przygląda się innym klasycznym dziełom – dość wspomnieć Kwartet dla czterech aktorów, czy też Scenariusz dla trzech aktorów – uzupełnionym o kilkanaście innych pozycji. Grabowski prowadzi swoje rozważania ze swadą eseisty. Potrzeba jednak chwili, aby wdrożyć się w ten pisany bogatym (ale i osobliwym) stylem wywód. Schaeffer i jego twórczość, choć traktowana wnikliwie i rzetelnie, stanowią przede wszystkim punkt wyjścia do szeroko zakrojonych rozważań teoretycznych, których wnioski obejmują historię oraz istotę teatru i dramatu jako takich – a przy okazji ludzkiej egzystencji. „Dlatego dramatyzacje metateatralne Schaeffera nie generują żadnych treści, za to same mogą stać się przedmiotem refleksji, która z praw rządzących teatrem, jako modelem międzyludzkiego kosmosu, pozwala wyprowadzić wnioski filozoficzne (skrajnie teoretyczne) dotyczące sposobu funkcjonowania indywiduum i społeczności” – pisze autor, i to właśnie chwile, w których używa instrumentów pozyskanych w analizie dramatów do refleksji nad człowiekiem we współczesnym świecie, stanowią najjaśniejsze punkty książki. Znaleźć je można w każdej z trzech (a właściwie czterech, bowiem część analityczną rozbito na dwa bloki: ogólny i szczegółowy) wyraźnie od siebie rozdzielonych części rozprawy, w których Grabowski koncentruje się na zagadnieniach teoretycznych, analizie wybranych przez siebie utworów i metody pracy ich autora oraz filozoficznych następstwach wywiedzionych przez siebie wniosków. W tytułach bloków pojawiają się znamienne: rozmyślania, rozpoznania, rozbiory, refleksje. Najwięcej filozoficznych przyjemności czeka na czytelnika w dziale ostatnim, zatytułowanym Dygresyjne refleksje – czyli co z tego wynika, ale zdarza się i tak, że to konkretny utwór owocuje błyskotliwą syntezą. Przykładem analiza Kaczo. Metawariacji. Collage’u teatralnego dla dwóch aktorów i aktorki (1987), która mogłaby funkcjonować jako osobny miniaturowy esej o człowieku w „pospolitym społeczeństwie spektaklu”.

Poza rozważaniami filozoficznymi dowiadujemy się wiele o tym, jak Schaeffer pojmował teatr jako taki i w jaki sposób łączył go ze światem muzyki – zarówno na poziomie koncepcji, jak i realizacji w konkretnych przykładach wykorzystywania „teatralnych instrumentów”. Analiza kilkunastu dramatów ujawnia nie tylko konsekwencję metody twórczej, ale także pewne cechy wspólne, które domagają się głębszego namysłu. Przykładem stosunek Schaeffera do kobiet, który Grabowski uczciwie nazywa mizoginistycznym, ale na tym rzecz zamyka, a szkoda – zdaje się bowiem, że i w tym tkwi pewna wskazówka dotycząca artystycznego świata kompozytora, którego głównym prawem jest hierarchia, widoczna, jak się okazuje, nie tylko w relacjach aktora i autora, choć to ich współistnienie zajmuje Grabowskiego najbardziej.

Jednym z fundamentalnych wniosków, które wyciąga autor, jest konstatacja, że teatr może zaistnieć jedynie poprzez dramatyzację – na co dowodem i czego uchwyceniem będą utwory Schaeffera traktowane jako „korpus dzieł, tworzących pewną całość […], a zatem utworów pozwalających analizować się ponadindywidualnie jako »wariacje na temat«”. Grabowskiego interesuje ów temat właśnie. Temat, trzeba to napisać wprost, nader skomplikowany. Autor śmiało płynie przez meandry teoretycznych rozważań, nie zawsze oglądając się na czytelnika – można mu to łatwo wybaczyć, doprowadza nas bowiem do miejsc i wniosków niebłahych, a co za tym idzie, wartych pewnego percepcyjnego wysiłku. Takich choćby jak stwierdzenie, że metadramat jest formułą, która w dzisiejszym teatrze zastąpiła – niemożliwą do realizacji – tragedię.

Grabowski sytuuje swojego bohatera w konkretnym kontekście historycznym i filozoficznym. Schaeffer jawi się jako pewnego rodzaju kontynuator Witkacego, który zdołał zrealizować jego ambicję i dzieło Czystej Formy uczynił dziełem filozoficznym.

Skoro już przy filozofii jesteśmy, najczęściej bodaj przywoływanym kompanem jest Heidegger, choć zdarza się autorowi cofać i do Kartezjusza (i dalej) – nie są to jednak próżne erudycyjne wycieczki. Potraktowanie teatru jako laboratorium teorematów i wędrówka przez labirynt luster „meta” mają bowiem odpowiadać na pytania związane z sytuacją jednostki w ponowoczesności, a także funkcją, jaką może (i powinien) w dostępnej nam rzeczywistości spełniać teatr. Pojawiają się nawet pytania o to, czy nie uzyskuje on (wraz z dramatem) charakteru religijnego. Dzisiejszy konsument sztuki (nie tylko teatralnej), bogatszy o doświadczenia awangardy, zyskał pewne kompetencje, które znajdują zastosowanie zarówno w galerii sztuki nowoczesnej, jak i na teatralnej widowni, na której oglądamy metadramaty. Świadomy odbiór takiego spektaklu musi prowadzić do wniosków, które (być może wbrew intencji Grabowskiego) okazują się gorzkie i bolesne. Musimy bowiem zmierzyć się z teatrem, który jest życiem, to znaczy nieustannym próbowaniem, które może prowadzić jedynie do deziluzji, ta zaś „stawia nas […] w obliczu pustki nie do zniesienia”. Okazuje się więc, że tkwimy w nieustannej autokreacji bez możliwości spełnienia – przyjmujemy, jak pisze Grabowski, „kondycję aktora”, a konsekwencją tej praktyki jest utrata siebie, zamiana samoistności na samowiedzę. Czy uświadomienie sobie tego procesu i rozkoszowanie się jego przebiegiem może nam wystarczyć?

Prawdziwy Dramat Teatru… jest okazją do wnikliwego spotkania nie tylko z dramatami Schaeffera, ale i z materią teatru i dramatu w ogóle. Stawia trudne i bardzo istotne pytania, bywa pozycją dotkliwą w swoich wnioskach, ale również bez wątpienia przydatną w odbiorze współczesnego teatru. Narzędzia, których autor używa do namysłu nad kategoriami metateatralności i metadramatu, zdają się przydatne w percepcji innych współczesnych nurtów teatralnych. Można z nich skorzystać chociażby w analizie spektakli auto-, czy też post-teatru. Z książki Grabowskiego płynie też wskazówka natury ogólnej, wolna od metakomplikacji. Widz/słuchacz w teatrze Schaeffera jest aktorem, co nakłada na niego powinność korzystania ze spektaklu, adaptowania go do własnego świata i przekładania na zrozumiały dla siebie język, a co za tym idzie – nieoczekiwania od tegoż przekazu ani treści. To prosta instrukcja postępowania ze sztuką w wielu jej dzisiejszych przejawach. Prawdziwy Dramat Teatru… nie jest jednak najlepszym sposobem na zdobycie wiedzy na temat samego Schaeffera. Grabowski nie trudzi się przybliżeniem jego sylwetki. Z pomocą idzie tutaj Monodram, który pełni misję popularyzatorską, udostępnia odbiorcy końcowy efekt artystyczny i pozwala sprawdzić: o co tyle (mądrego) hałasu? Zestawienie Monodramu i monografii może koniec końców ujawniać swego rodzaju efekt stereo.

autor / Bogusław Schaeffer
tytuł / Monodram
wydawcy / Narodowe Centrum Kultury, Requiem Records
miejsce i rok / Warszawa 2018

 

autor / Artur Grabowski
tytuł / Prawdziwy Dramat Teatru. O metateatrze i metadramacie Bogusława Schaeffera
wydawca / Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego
miejsce i rok / Kraków 2017

teatrolog i krytyk teatralny. Publikował w „Teatrze”, „Ruchu Literackim”, „Gazecie Magnetofonowej”, „dwutygodniku” i „Akcencie”, stały współpracownik portalu „teatralny.pl”. Zajmuje się muzyką alternatywną.