9/2016

Owocilpos

„Uwierzyliśmy, że wiemy, czym jest to nasze Soplicowo. Nie wiemy” – mówi Piotr Cieplak w rozmowie z Moniką Pilch.

Obrazek ilustrujący tekst Owocilpos

fot. Tomasz Urbanek/East News

MONIKA PILCH Kiedy przychodziłam do Teatru Narodowego na czytania Pana Tadeusza, miałam poczucie, że jestem w świecie rodem z Damy kameliowej Aleksandra Dumasa. Spotykałam wciąż te same osoby na tych samych miejscach, które podobnie jak ja chłonęły słowa Mickiewiczowskiej epopei z zachwytem i rozbawieniem. Udało się Panu utworzyć na widowni szczególny rodzaj wspólnoty, niespotykany na co dzień.

PIOTR CIEPLAK My także, czytając Pana Tadeusza przez ostatnie półtora roku, solennie i uczciwie, najgłębiej jak potrafiliśmy, mieliśmy poczucie święta. Skończyło się to finałowym sześciodniowym maratonem. Mieliśmy poczucie wspólnoty nie narzuconej, ale takiej, która się rodziła. To była kąpiel w polszczyźnie, ale i w sensach. Była to wspólnota oparta również na żarcie. Tyle było w tym powagi, co i teatralnego przymrużenia oka.

PILCH Po pierwsze Mickiewicz brzmiał współcześnie, po drugie przed widownią odkrywały się wciąż zupełnie zapomniane, czy może nawet nieznane obszary tekstu…

CIEPLAK Tak. Mickiewiczowi Polacy zrobili straszną krzywdę, wstawiając go na pomniki. On, przyduszony naszą pamięcią podstawówkową i gimnazjalną, funkcjonuje jako sztywniak i Pan od niezrozumiałej poezji. Tymczasem ja wychodzę z złożenia, że Adam Mickiewicz naczytał się Witolda Gombrowicza. Nie zależało mi na tym, żeby łamać tabu, bluźnierczo go dekomponować czy obnażać. Okazało się, że wystarczyło jedynie dać mu głos, żeby wszystkie warstwy Pana Tadeusza zabrzmiały – i patos, i gorycz, i śmiech, i krytycyzm, i nawet to znamienne, choć znaczące „o, głupi, głupi, głupi”. Wszystko w jakiejś nieprawdopodobnej wprost jedności z widzami.

PILCH Ciekawi mnie, czy spodziewał się Pan tego typu reakcji wśród publiczności. Miałam wrażenie, że Anna Seniuk prowadząca narracjęcelowo czekała, ażwidzowie dopowiedzą rozpoczynane przez nią wersy.

CIEPLAK Chyba nie przewidywaliśmy poczucia aż takiej wspólnoty, wspólnoty od małej litery – organicznej naturalnej, niewymuszonej. Przez te półtora roku za każdym razem byliśmy zdziwieni, jak bardzo to rezonuje wśród słuchaczy. To było, nie waham się ponownieużyć tego słowa, święto.
Postanowiliśmy, że kiedy zakończymy te czytania, to stworzymy także komentarz to tego Pana Tadeusza. Po kolejnych księgach epopei wiedziałem, że muszą się onezakończyć jakimś naszym teatralnym komentarzem.
Wyobraziłem sobie, że może aktorzy tańczyliby poloneza dalej i wciąż nieustannie. I tak jak w bronowickiej chacie, podczas poloneza mogliby tańczyć i komentować rzeczywistość. Ale co mówić, kiedy wszystkie słowa zostały już powiedziane? Taki był zalążek mojego myślenia o spektaklu, który obecnie nazywa się Soplicowo – owocilpoS.Suplement.

PILCH Społeczeństwo, które Pan w tym spektaklu pokazuje, na pewno Pana Tadeusza nie czytało…

CIEPLAK Tak. Bo to nie jest spektakl ani o Mickiewiczu, ani o Panu Tadeuszu. To jest o Polsce, tej części Polski, która rzeczywiście nigdy epopei Mickiewicza nie miała w ręku.

PILCH „Soplicowo” czy „Owocilpos” to takie zamknięte krainy, miejsca z własnymi normami czy zasadami postępowania.

CIEPLAK Ponad sześćdziesiąt procent Polaków nie przeczytało w ubiegłym roku żadnej książki. Być może słyszeli, że był ktoś taki jak Adam Mickiewicz. Okazuje się, że często przywoływanekody kulturowe, takie jak„my, Polacy”, w ogóle nie mają racji bytu. To jest bardzo niejednoznaczne i nieoczywiste. Co to jest to „my”?Ponad sześćdziesiąt procent nie uczestniczyło w wyborach, nie podejmuje żadnych decyzji, nie jest ani pisowskie, ani też antypisowskie. Stoi z boku. To jest jakaś milcząca część Polski, która w tym „my” nie bierze udziału. A jeśli bierze, to w zupełnie swoisty sposób, który czytelnikowi Pana Tadeusza nie mieści się w głowie. Uwierzyliśmy, że wiemy, czym jest to nasze Soplicowo. Nie wiemy.
Ale nasz spektakl nie jest wypowiedzią polityczną. Mówię o pewnym stanie ducha, który jest dla mnie bardzo wyraźny. Wcześniej ulegałem złudzeniu, że jesteśmy jacyś „my”. Teraz wiem, że się myliłem, i to jest dla mnie odkryciem.
Są różne Polski, różne światy. Moje ostatnie przedstawienie jest o tej części Polski, dla której Pan Tadeusz to są jakieś strzępy czy klisze. To jest o świecie, który milczy, który się izoluje, który zamknął się w jakiejś kapsule i którym rządzą nie dialog i autorefleksja, ale zemsta czy stagnacja.

PILCH Jest jednak jakieś lustro w tym spektaklu, które sprawia, że choć nie utożsamiamy się z tymi bohaterami, jednak się w nich przeglądamy. Widzimy na sceniezachowania, jeżeli nie nasze, to osób nam znanych czy bliskich.

CIEPLAK To jest część nas. Granice tego „owocilpoS” są ruchome, niejasno definiowalne i przesuwalne. To jak w grze komputerowej, kiedy po zdobyciu jakiegoś terenu nagle się odsłaniają pewne nieznane nam rzeki i terytoria. To jest stan ducha, jakieś zwierzę mroczne, którego rasy nie potrafię opisać, a jednocześnie czuję, a nawet wiem, że ono tutaj jest i grasuje. Jest i będzie. Nie urodziło się w 1945 roku, żyło w kniei przez setki lat. Jeszcze w czasie Polski pańszczyźnianej. A teraz my musimy budować na nowo naszą tożsamość.Szeroko zarzucam sieć, ale wydaje mi się, że taksię przedstawia nasza obecna sytuacja.

PILCH Ujawnia się nasze zbydlęcenie z powodu dawnych, nieprzepracowanych zdarzeń historycznych i układów społecznych? Społeczeństwo w „owocilpoS” jest bliskie zwierzętom, trochę jak w reportażu Macieja Wasilewskiego Jutro przypłynie królowa, o brytyjskiej wyspie Pitcairn.

CIEPLAK Mnie zaniepokoiła książka Andrzeja Ledera Prześniona rewolucja. Okazuje się bowiem, że mapa wyborów pokrywa się z siatką dawnych zaborów. W Prześnionej rewolucji autor opisuje to, że gigantyczna zmiana społeczna nie pociągnęła za sobą autorefleksji. Niemcy wykonali wielką pracę na temat tego, czym jest ich czerń… Polacy nie przepracowali swojego analfabetyzmu, polskich dworków, krzywd, których doznawali przez dziesiątki lat. W każdym domu została jakaś srebrna łyżeczka po kimś, kto kiedyś tu był… Dziś także, z powodu presji rządzących, mamy wstać z kolan, skończyć z polityką wstydu, wierzyć, że wszyscy mężczyźni byli oficerami AK. Oczyszczamy swoją historię. Mamy być nieskalani. Nie dość, że togłupie, to jeszcze ten izolacjonizm zakrywa nam refleksję o tym, czym jest to „my”.

PILCH To tak jak w Dzienniku Gombrowicza, kiedy skłócona emigracja wspólnie odśpiewała hymn narodowy…

CIEPLAK A w Ferdydurke Państwo się pogubili, a chłopi spod miedzy zaczynają na nich szczekać. Państwo mówią: obywatele, nie bójcie się, a chłopstwo pełne lęku szczeka ze zdwojoną siłą. To jest bruzda, podział świata. Myśmy uznali, że wszyscy jesteśmy Polakami – i ci szczekający, i ci Państwo. Teraz wszystko zwala nam się na głowę na nowo. Ci Żydzi i ci obcy. Wierzchołkiem góry lodowej jest to, że Beata Szydło wycofuje flagę Unii Europejskiej z tła,na którym występuje. Jestem tym w najwyższej mierze przerażony.

Ten spektakl wynika z jakiejś mojej rozpaczy, że nic nie jest przesądzone. Jakieś nieujarzmione zwierzę jest częścią mnie i mojej polskości. Z niewiedzy się to bierze, a nie oceniania tej niemoty polskiej. Nie z prokuratorskiego tonu Pana reżysera Teatru Narodowego.

PILCH Bohaterowie „owocilpoS” skowyczą i szczekają z lęku i bezradności.

CIEPLAK Tak. Nie lubimy obcych i turystów, ale też wygnanych. Co najbardziej zespala teraz? Co do tego większość Polaków się zgadza –nie lubimy obcych. Jeśli ich przyjmiemy, to raczej wyłącznie białych i chrześcijan. Co do tego większość Polaków się zgadza. To najbardziej niechrześcijańskie zachowanie,jakie można sobie w ogóle wyobrazić. Papież Franciszek myjący nogi w Wielki Czwartek mieszkańcom w obozie dla uchodźców jawi się nam prawdopodobnie, jako kosmita. To jest przedstawienie o gnuśności, samoizolacji i wszystkich lękach, które tutaj dochodzą.

PILCH Ten prymitywizm i infantylność są bolesne.

CIEPLAK To jest świat stojący. Pomysł tego świata opiera się na trwaniu, a nie rozwoju. Nie ma w nim autorefleksji. Mijają pory roku, a bohaterowie „owocilpoS” będą dalej trwać po swojemu. Krzywda rodzi następną krzywdę. Jeśli coś ich jednoczy, to raczej wspólnota lęku i wzajemnejagresji. Nie mówią, bo nie mają sobie nic do powiedzenia.

PILCH Oni się przecież tego języka uczą i starają się go opanować.

CIEPLAK Nawet wtedy, gdy dochodzą do wspólnego brzmienia „aaaa”, uznają za ważniejsze, żeby zaszczekać na obcych. Zapominają o tym, że taką refleksję mieli.
Zdaje sobie sprawę, że to jest niesprawiedliwe, że to jest nieobiektywne, że to nie opowiada o całej Polsce. To nie jest o Polsce Owsiaka, ani o Polsce siostry Chmielewskiej. To nie jest także o tych tłumach, które przychodziły na czytania Pana Tadeusza. Ten spektakl opowiada o pewnym stanie ducha, który teraz panuje, o mentalności, która dochodzi do głosu.

PILCH Wcześniej w Pana przedstawieniach odnaleźć można było jednak i pokrzepienie.

CIEPLAK Całe życie robiłem w teatrze przedstawienia o tym, że szklankajest do połowy pełna, że jest trochę pusta, trochę słodka, trochę gorzka, ale jest jasna. Było i jest dla mnie ważne, żeby opowiadać o świecie wartości. Szukałem jednak tych jasnych stron, żeby ludzie po wyjściu z teatru mimo smutnej refleksji nie mieli poczucia beznadziei.

PILCH Pamiętam Pana spektakl Albośmy to jacy, tacy, kiedy po ukazaniu gorzkiej wizji społeczeństwa wychodził Mariusz Benoit i recytował wiersz Miłosza Po wygnaniu: „Już nie goń. Cicho. Jak miękko deszcz pada / Na dachy tego miasta. Jak wszystko jest / Doskonałe […]”.

CIEPLAK Tak. A na zakończenie przedstawienia, po drugim akcie, który rozgrywał się w bronowickiej chacie, wybrzmiewały rzeczywiste biografie bohaterów Wesela Wyspiańskiego. Wszystkie wspaniałe. Świadczyły o bogactwie wartości, które ci bohaterowie ze sobą nieśli. Do teraz jest dla mnie ważne i wiem dobrze, że to nie jest jedna miazga, ta Polska. Mówię to w kontekście mojej ostatniej premiery, która jest świadomym protest songiem.

PILCH A czy mógłby mi Pan zdradzić, jak przekonał Pan aktorów do tego, aby tak bardzo pozbyli się siebie? Jak to się stało, że wyrzekli się swojej osobowości? Oni nie tylko inaczej wyglądają, także inaczej mówią i w zupełnie inny sposób się poruszają.

CIEPLAK Rozmawialiśmy o tym przez tydzień. Naprawdę się szczycę tym, że udzielilimi takiego kredytu zaufania. Zdecydowana większość obsady spektaklu brała udział w czytaniach Pana Tadeusza. Wiedzieli, że nie jestem bandytą, katem, i że są we mnie ślady człowieczeństwa. Ustaliliśmy, że to świat, który nie myśli, a ich buzie nie grają. Są po prostu jacyś dziwni. Krok po kroku, przedstawiając im przebieg scenariusza, upierałem się, żeby niezależnie od tego, czy oni tańczą, czy nie, chodzili na trzy.

PILCH A jak wyglądała partytura czy scenariusz do tego przedstawienia?

CIEPLAK Scenariusz powstawał przez rok. Powoli krok po kroku budowałem tę historię. Podczas prób nie zadawaliśmy sobie pytania, czy to jest o Polsce, czy nie. Rzuciliśmy się w opowieść rodem z Rolanda Topora. Surrealistyczną, rządzącą się własną logiką.

PILCH Skoro to nie ma być obraz tej społeczności, która przychodziła na czytania Pana Tadeusza, dlaczego my się jednak wtej społeczności przeglądamy? To nie jestspektakl o nas samych?

CIEPLAK Moje pytanie brzmi: o jakich „nas samych” mówimy? Którzy to są „nasi sami”? Wspólnota, która razem z aktorami śmiała się i reagowała na słowa Mickiewicza?To nie jest o tej publiczności. Ci, którzy rozmawiają o Panu Tadeuszu, to jest garstka, a mnie w obrębie tej garstki wydawało się, że jak mówię„my” – to mówię o wszystkich. Tymczasem wcale tak nie jest. Ten spektakl urodził się z niewiedzy.

PILCH Jaką ma zatem pełnić funkcję?

CIEPLAK To jest raczej pytanie dla socjologa – co dalej? Co z tym Rozjazdem Polskim zrobić?

PILCH Nie wierzy Pan w twórczą moc oddziaływania teatru na publiczność?

CIEPLAK Nawet o samym sobie nie myślę, że zmienię swoją estetykę… Będę dalej robił przedstawienia, które będą pochwałą teatru, wartości. Wiedząc, że to jest ograniczone. Jednak kiedy poszukiwałem tych jasnych stron, zawsze towarzyszyła mi Księga Koheleta, rodzaj sceptycyzmu co do natury świata. Niekonieczniebędziemy się rozwijali, dobro nie zawsze zwycięży: „królestwo Boże nie jestz tego świata”. Przychodząc punktualnie na próby, dając z siebie tyle energii, ile tylko możliwe, liczę się z tym, że to wszystko pójdzie w komin.

pracuje w Programie 2 Polskiego Radia, prowadzi rozmowy o kulturze.