10/2015

Bestia

Każdy człowiek ma prawo do swobodnego poruszania się i wyboru miejsca zamieszkania w granicach każdego Państwa. Każdy człowiek ma prawo opuścić jakikolwiek kraj, włączając w to swój własny, i powrócić do swojego kraju. Artykuł 13. Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka

Obrazek ilustrujący tekst Bestia

Alfredo Durante

 

Temat imigracji/emigracji i imigrantów/emigrantów stał się jednym z ważniejszych w sztuce meksykańskiej, przede wszystkim jeśli chodzi o performans, sztuki wizualne i teatr.

 

Piekło na dachu
 

Bestia. Meksykański pociąg towarowy1, który przez kolejne kręgi piekła ma przybliżyć nielegalnych imigrantów do spełnienia amerykańskiego snu. Rocznie podróżujących na dachach wagonów towarowych przewożących wszelkie dobra do „lepszego świata” jest około 400 tysięcy2. Pochodzą przede wszystkim z Hondurasu, Gwatemali, Salwadoru i Nikaragui. Kobiety, mężczyźni, dzieci. Młodzi, starzy. Zdesperowani. Uciekają przed ekstremalną przemocą, wojną pomiędzy mafiami i skorumpowanymi rządami, biedą, bezrobociem i konfliktami etnicznymi. Szukają lepszego jutra, snując marzenia o Ameryce, w której „panuje spokój i dobrobyt”. Jeśli w ogóle uda im się tam dotrzeć.

Dokładnie nie wiadomo, ile osób traci życie i zdrowie podczas prób przedostania się przez Meksyk. Wiadomo tylko, że są to dziesiątki, być może setki tysięcy. Poza skrajnym wycieńczeniem, głodem, pragnieniem i oczywistym niebezpieczeństwem podróży, głównym zagrożeniem dla migrantów są kontrolujące szlaki kartele (przede wszystkim Mara Salvatrucha oraz Los Zetas)3, lokalne gangi, ale także policja, straż graniczna i federalna służba imigracyjna. Z racji dość jasnych, lecz nieoficjalnych, powiązań pomiędzy poszczególnymi grupami nie wiadomo, na kogo gorzej trafić. Poza żądaniem łapówki/opłaty za przejazd, na porządku dziennym są brutalne gwałty (nieoficjalnie prawie wszystkie kobiety podróżujące Bestią zostają zgwałcone, przemoc seksualna dotyczy także dzieci i części mężczyzn) oraz porwania (dla okupu, niewolniczej pracy, prostytucji).

Rząd meksykański stara się rozwiązać problem Bestii, jednak z opłakanymi skutkami. Kilka lat temu powołał Grupę BETA, która miała pomagać imigrantom, jednak na kupieniu drogiego sprzętu i pomarańczowych uniformów się skończyło. W zeszłym roku starano się zatrzymać falę migracyjną (pod jednoznacznym wpływem Stanów Zjednoczonych), utrudniając podróż, między innymi poprzez zacieśnianie kontroli i zmniejszenie ilości pociągów, skutkiem czego, owszem, zmniejszyła się liczba nielegalnych migrantów jadących Bestią, jednak rzesze zdesperowanych osób dalej podróżują na piechotę, autobusami (oficjalnie figurującymi jako agencje turystyczne) czy ciężarówkami. Migranci muszą także zmierzyć się z powszechną nietolerancją względem południowych sąsiadów i osób indiańskiego pochodzenia, jaka panuje w Meksyku. Zdarzają się próby wykolejenia Bestii czy denuncjacji ukrywających się imigrantów.

Droga zaczyna się przeważnie w oddalonej o mniej więcej 250 kilometrów od granicy Arriadze. Aby dotrzeć do pierwszej stacji Bestii, imigranci wynajmują „kojota” lub pollero – przewodnika, z którym przekraczają granicę z Gwatemalą i usiłują dotrzeć do USA, a następnie samochodami lub na piechotę starają się przejść niezauważeni aż do stacji kolejowej. W strasznym upale czekają na ostatni moment przed odjazdem, kiedy to wdrapują się na dach Bestii i modlą, żeby się udało. Praktycznie bez bagażu, skrajnie wymęczeni, próbują się przebić na drugą stronę kraju. Po drodze starają się wykupić łapówkami. Byle dano im przejść. Byle ich nie zabijać. Byle nie gwałcić. Rzadko kiedy się udaje.

Z podobnymi problemami muszą zmierzyć się także obywatele Meksyku, którzy ze zbliżonych względów starają się przedostać do „kraju wielkiego brata”. Choć nie podróżują na dachu Bestii, to ściśnięci w ciężarówkach czy autobusach starają się uciec od ogarniającej kraj przemocy, bezrobocia, braku perspektyw. Byle do północnej granicy.

 

Zaczarować rzeczywistość

Temat imigracji/emigracji i imigrantów/emigrantów stał się jednym z ważniejszych w sztuce meksykańskiej, przede wszystkim jeśli chodzi o performans, sztuki wizualne i teatr. Aktywiści i artyści starają się na różne sposoby nagłaśniać problem, przekazywać relacje „podróżnych” czy za pomocą sztuki, niemalże kierując się Boalowską koncepcją teatru uciśnionych, szukać rozwiązania4. Za przykład można podać filmowy Festival Cinemigrante w Méridzie tworzony przez kolektyw Nadie es Ilegal (Nikt nie jest nielegalny). Opłatą za seans jest kilogram ryżu lub fasoli (mniej więcej dwa, trzy złote). Zebrane w ten sposób jedzenie przekazywane jest ośrodkowi „La 72” prowadzonemu przez brata Tomása Gonzáleza w Tenosique w stanie Tabasco5.

Nieco inny wydźwięk i zakres pomocy miała akcja Edera Castilla Intercambio migrante z 2005 roku. Niedaleko miasta Meksyk, a na trasie Bestii, Castillo urządził wędrowny bazar. Przybywający migranci mogli tam wymienić ręcznie robione ozdoby, figurki czy biżuterię (zrobione ze wszystkiego, co znaleźli po drodze) na czyste ubrania i jedzenie. Rok później na środku rzeki Suchiate oddzielającej Gwatemalę od Meksyku umieścił pływającą platformę, na której znajdowało się kilka komputerów podłączonych do Internetu. Migranci przekraczają tę rzekę na barkach zbudowanych z opon od traktorów lub wpław. Podczas ich długiej drogi możliwość poinformowania rodziny o swoim położeniu jest rzadkością graniczącą z luksusem. Guatemex miał ułatwić kontakt migrantów z bliskimi, a także w metaforyczny sposób pogrywać z granicami. Oficjalnymi i wirtualnymi.

O osobach przekraczających nielegalnie Río Bravo na północy lub Suchiate na południu Meksyku często mówi się w sposób nieco pejoratywny espalda mojada – mokre plecy. Aby zagrać z tym określeniem, rozbroić je, złagodzić, Juan de Dios Ramos stworzył projekt Tirolesa – kolejkę tyrolską ułatwiającą przekroczenie Suchiate na wysokości Talismán w meksykańskim stanie Chiapas i Malacatán w Gwatemali. Po pierwsze, kolejka dała darmową możliwość przekroczenia granicy „bez mokrych pleców” – metaforycznego naznaczenia i upokorzenia imigrantów. Po drugie, stała się swoistą nowością i rozrywką dla okolicznych dzieci żyjących w skrajnej biedzie. Juan de Dios Ramos dostrzegł także inny wymiar nadgranicznych wędrówek, a mianowicie praktykę przekraczania granicy w poszukiwaniu lepiej płatnej pracy. Jednodniowi emigranci rano przedostają się na drugą stronę, by na wieczór wrócić do swojego państwa.

 

Tak daleko od Boga i tak blisko Stanów Zjednoczonych6

Pomiędzy Meksykiem a Stanami Zjednoczonymi ciągnie się mur, który ma utrudniać nielegalnym imigrantom przekroczenie granicy. W wielu miejscach pokryty jest on pacyfistycznymi lub wyraźnie politycznymi graffiti i instalacjami (jak na przykład trumny powieszone na murze niedaleko Ciudad Juaréz czy murale Acción Poética). Przez dziury w ścianach spotykają się rozłączone rodziny i pary. Mogą się zobaczyć, czasami nawet dotknąć. Na plaży urządzają pikniki. Nie mogą tylko przekroczyć granicy i przejść na drugą stronę.

Wielu artystów i aktywistów stara się połączyć obie strony muru. Organizują symultaniczne mecze, koncerty, jak na przykład coroczne Fandango Fronterizo w Tijuanie i San Diego, podczas którego w symboliczny sposób łączy się za sprawą tradycyjnej muzyki i tańca z Veracruz obie strony podzielone murem.

W 2012 roku Rocío Boliver (znana także jako Congelada de Uva) podczas performansu To the Rhythm of Swing przekroczyła niewidzialną granicę powietrzną oddzielającą Tijuanę od San Diego. Na plaży po meksykańskiej stronie umieściła dźwig, do którego przymocowana została prosta huśtawka, niemalże jak z placów zabaw dla dzieci. W towarzystwie mariachi przygrywających narcocorridos7 wzniosła się w powietrze i przez piętnaście minut, huśtając się nad murem, co chwilę przekraczała granice zarówno realne, jak i polityczne, metaforyczne i aerodynamiczne. Twarz miała zasłoniętą białą chustą, która jak welon ciągnęła się za performerką. W locie wyglądała jak zjawa, oddając tym samym hołd wszystkim, którzy ponieśli śmierć podczas prób przekroczenia granicy. W pewnym momencie zadarła spódnicę i pokazała wypięty tyłek Ameryce, pogranicznikom i całej wątpliwej polityce urzeczywistniania równości i tolerancji.

W podobnie metaforyczny sposób performerka Esmeralda Pérez González Tamiz w ramach projektu Sanando Heridas (Lecząc rany) umożliwiła powrót deportowanym ze Stanów imigrantom. W 2009 roku w przygranicznej Tijuanie artystka umyła i wymasowała stopy dwunastu deportowanych osób, które dosłownie utknęły w miejscu (z wielu względów nie mogą wrócić do rodzinnych miejscowości, nie mają pieniędzy na kolejne próby przekroczenia granicy ze Stanami). Następnie wodę z tego niemalże religijnego rytuału przelała do dwunastu metalowych i podpisanych imionami imigrantów misek. Wodę wylała do przygranicznego kanału w Tijuanie. W ten symboliczny sposób deportowani powrócili na terytorium amerykańskie. Dotarli do celu. Przefiltrowani przez piasek, w którym zostawili brud swojej wielokilometrowej podróży.

 

Głową w mur

„Szczęśliwcy” po minimum dwóch tygodniach i przebyciu od 3 do 5 tysięcy kilometrów na dachu Bestii docierają do granicy meksykańsko-amerykańskiej, a właściwie do wielkiego muru rozdzielającego oba państwa. Nie są to bynajmniej upragnione bramy raju. To tylko kolejny przystanek w drodze po piekle na ziemi. Do migrantów z Ameryki Środkowej dołączają także tysiące Meksykanów, którzy uciekają z kraju z tych samych powodów co ich południowi sąsiedzi. Część z mieszkańców przygranicznych miast żyje z migrantów, którzy usiłują przejść przez mur. Tu muszą znaleźć kolejnego pollero, który przeprowadzi ich przez granicę aż do miejsca przeznaczenia, kupić prowiant, ubrania (można tu nawet znaleźć specjalne buty, które nie zostawiają wyraźnych śladów na piasku). Jeśli starają się przejść przy granicy z Teksasem, muszą jeszcze przebyć pustynię. Mimo beczek z wodą i jedzeniem, które są rozstawiane przez organizacje charytatywne, nierzadko część z nich ginie po drodze z wycieńczenia.

Bestia to tylko jedna z dróg, którą obierają nielegalni emigranci z Ameryki Środkowej, aby dotrzeć do Stanów Zjednoczonych. Część z nich usiłuje przedrzeć się przez terytorium Meksyku za pomocą autobusów, ciężarówek, pieszo. Niektórzy, ci, którym się nie udało i zostali deportowani po drodze lub na terenie USA, przechodzą tę drogę kilkakrotnie. Jak tylko uzbierają od tysiąca do kilku tysięcy dolarów na kolejnych przewodników i łapówki.

Większość projektów artystycznych dotyczących emigrantów skupia się przede wszystkim w przygranicznych miastach na północy kraju. To tu koncentruje się znaczna część problemów współczesnego Meksyku (przemyt narkotyków, fabryki – maquilladoras, prostytucja i handel ludźmi). Po drugiej stronie muru w obronie emigrantów z Ameryki Środkowej wypowiadają się artyści związani między innymi z ruchem chicano, na przykład La Pocha Nostra Guillerma Goméza-Peñii.

Problem emigracji dotyczy nie tylko Ameryki Środkowej i Południowej. Te same problemy zmuszają tysiące osób z Afryki, Europy Wschodniej czy Bliskiego Wschodu do szukania lepszego/innego/jakiegokolwiek miejsca do życia. I być może jak na ironię samochód prezydenta USA potocznie nazywany jest Bestią.
 

 

1. Istnieje kilka szlaków nielegalnych imigrantów. Wagony na trasie się zmieniają, mimo to Bestią nazywa się generalnie wszystkie pociągi towarowe, które jadą z południa na północ i na dachach których jadą migranci.
2. Ciężko ustalić dokładną liczbę nielegalnych imigrantów przekraczających terytorium meksykańskie. 400 tysięcy to szacunkowa liczba podróżujących tylko na dachu Bestii.
3. Od 2006 roku trwa oficjalna wojna przeciwko kartelom narkotykowym. W efekcie konflikt ten odbija się na ludności cywilnej, ekonomii i bezpieczeństwie kraju. Wielu polityków jest zamieszanych w kontakty z mafiami lub staje się marionetkami poszczególnych bossów narkotykowych. Jednym z ostatnich przykładów na powiązanie władz z kartelami jest masakra 43 studentów z Ayotzinapa we wrześniu 2014 roku.
4. A. Boal, Gry dla aktorów i nieaktorów, tłum. M. Świerkocki, Warszawa 2014.
5. Bratu Gonzálezowi niejednokrotnie grożono śmiercią z racji jego działalności na rzecz praw człowieka i przeciwko kartelom czy skorumpowanym rządom. Prowadzony przez niego ośrodek dla emigrantów niejednokrotnie był ostrzeliwany i zastraszany.
6. Słowa przypisywane prezydentowi Meksyku Porfirio Díazowi, którzy rządził w latach 1876–1911 (z czteroletnią przerwą), powtarzane są do teraz w odniesieniu do sytuacji polityczno-społecznej w Meksyku.
7. Popularne pieśni grane przez mariachi na północy Meksyku, w których opowiada się o głównych postaciach, „chwalebnych” czynach i życiu codziennym handlarzy narkotyków. Pojawiają się w nich także wątki „amerykańskiego snu”.